Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w
wielu odcinkach,
dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
(Powroty dobrych fal,
2011, str. 167-187)
Odsłona IV, odcinek 10
Nazaretanki
przyjęły mnie do swojego domu
w Ostrzeszowie
szóstego sierpnia, 1968 roku o
świcie.
Wieczorem,
który zdawał się nigdy nie
nadejść,
uderzyłam w ryk.
Upewniłam się najpierw
czy drzwi od celi były zamknięte,
przewiesiłam przez poręcz
krzesła nową suknię,
która sięgała do ziemi, uklękłam
przy łóżku
przed Młodzieniaszkiem świętym
z nieba,
Kostką Stanisławem
i ryczałam.
Klęczałam i ryczałam.
Szloch wstrząsał moim zdrowym
ciałem
jak burza wstrząsa ziemią na
dobry urodzaj.
Nie. Nie chciałam wracać skąd
przyszłam
ani mnie nic nie napadło. Płakałam właśnie
dlatego,
że wszystko było tak jak miało być.
Na zawsze.
Umarłabym raczej, niż cofnęła obietnicę
serca,
a jednak słowo na zawsze przedstawiało
mi się
przerażająco rozległe i przerażająco
nieznane.