środa, 22 stycznia 2014

PRZYJACIEL


     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

    Odsłona IV, odcinek 10
Nazaretanki
przyjęły mnie do swojego domu w Ostrzeszowie
szóstego sierpnia, 1968 roku o świcie.
Wieczorem,
który zdawał się nigdy nie nadejść,
uderzyłam w ryk.

Upewniłam się najpierw
czy drzwi od celi były zamknięte,
przewiesiłam przez poręcz krzesła nową suknię,
która sięgała do ziemi, uklękłam przy łóżku
przed Młodzieniaszkiem świętym z nieba,
Kostką Stanisławem
 i ryczałam.
Klęczałam i ryczałam.
Szloch wstrząsał moim zdrowym ciałem
jak burza wstrząsa ziemią na dobry urodzaj.
Nie. Nie chciałam wracać skąd przyszłam
ani  mnie nic nie napadło. Płakałam właśnie dlatego,
że wszystko było tak  jak miało być.
Na zawsze.

Umarłabym raczej, niż cofnęła obietnicę serca,
a jednak słowo na zawsze przedstawiało mi się
              przerażająco rozległe i przerażająco

              nieznane.