piątek, 31 stycznia 2014

PRZYJACIEL


     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)
      
 Odsłona V, odcinek 16
Masz prawo sama wybierać

O, niepojęte paradoksy miłości,
każdej miłości, a przecież ciągle tylko Jednej!
Miłość sama, pierwsza zabiega i wybiera,
bo inaczej być nie może, a jednocześnie ta sama Miłość
odmawia sobie wszelkiej władzy
nad przedmiotem swego ukochania.
Zostawia wolność do możliwości utracenia
tego, kogo kocha.

Miłość Najwyższa, Źródło miłości
TAKĄ jest.

Jej odblaski dalekie, tu na ziemi, wzbudzają podziw
i tęsknotę, gdy zakwitają w ludzkich
relacjach.


czwartek, 30 stycznia 2014

PRZYJACIEL


Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)
      
 Odsłona V, odcinek 15
Rekolekcje roczne, które mi zeszły na żebraniu,
dobiegały właśnie końca, a znaku nie było.
Rekolekcjonista miał zwyczaj rozdawania obrazków
z pobożnymi myślami, sam te myśli wybierał
i ręcznie wpisywał.

Gdy w ostatnie spotkanie ruszył od mównicy
w stronę zebranej wspólnoty, a ręce wyciągały się
po pamiątkę, zawołałam w sercu z całej mocy:
Jezu, masz ostatnią szansę! Daj mi obrazek,
który będzie od Ciebie!

Wyciągnęłam rękę po mój los,
gdy moja kolej nadeszła.
Zacisnęłam na moment powieki,
zebrałam wszystkie moce wiary, którymi
chciałam udźwignąć nieznane mi jeszcze wyroki.
Potem, po chwili, powoli odwróciłam kartkę.
Na jej odwrocie czytałam:

masz prawo sama wybierać
moich zmiłowań bezmiar
              albo nicość własną

wtorek, 28 stycznia 2014

PRZYJACIEL


     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)
      
 Odsłona V, odcinek 14
Za głównym ołtarzem kaplicy w Ostrzeszowie
jest miejsce, które w języku codziennym nazywa się
chórek, prywatne miejsce na modlitwy nowicjuszek.
Pobernardyńskie stalle pozwalają odejść od gwaru
i wejść w siebie, wysoko umieszczone okna
wpuszczają tylko deszcz i słońce.

Przyjaciel od franciszkanów
zachował tu dla mnie jedno ze Swych
najpiękniejszych wyobrażeń. Krucyfiks z chórku,
mniej naoczny w komunikowaniu męki krzyżowania,
przemawiał wprost.
Napięte żyły Ramion poruszały mocniej niż broczący
Bok. Pochylona nisko Głowa zakrywała ból konania,
wyryty na Obliczu.

Z jednego tylko miejsca
patrzyło się prosto w półprzymknięte oczy Miłości,
Tej Miłości, która umiała rozmawiać,
bo cała była słuchaniem.

U Tej Miłości żebrałam o znak.
              Ostateczny. Osobisty. Oblubieńczy.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

PRZYJACIEL


Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)
      
 Odsłona V, odcinek 13
Gdy w mojej wędrówce za Głosem
byłam w połowie drogi do profesji wieczystej,
czyli publicznej decyzji, że do końca i na zawsze,
mój Przybity do Drzewa Przyjaciel
przypomniał mi coś bardzo ważnego o miłości.

Mistrz
Miłosierny w obracaniu człowieczych bied na dobro
podarował mi królewską lekcję o godności królewskiej,
z jaką prowadzi dusze przez siebie zbawione.

Pragnęłam życia z Nim i dla Niego; życia, które już miałam.
Jakby jednak to nie wystarczało, chciałam, by i On także,
raz jeszcze potwierdził, że i On pragnie tego życia dla mnie.
              O znak zaczęłam Go prosić, choćby tak prywatny jak tamten,
              na kaliskim progu, o sen, cokolwiek, by się radować
              luksusem pewności.

sobota, 25 stycznia 2014

PRZYJACIEL


     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)
      
 Odsłona V, odcinek 12
Miłość jest wieczna i nigdy nie ustaje.
Bogiem jest Miłość, ogarnia każdego człowieka,
który przychodzi na świat i czeka na każdego,
który wraca do Domu. Tak mówi wiara, niezmiennie,
w głębinach prawa natury i na kartach Świętych Ksiąg.
Niezmiennie też porywa ją wiatr i wydziobują ptaki.
Chwast ją prześciga w jej własne przybrany kolory.

Wiara. Kwiat jednej nocy, bezcenny.
Rozgarnia w gąszczu ciemnym wąską ścieżkę.
Oświetla wąską ścieżkę, po której wspina się miłość.
Cierpliwość i czas to znaki podróżne miłości.
Bo miłość, jak muzyka lub sekret mowy nie swojej,
nie zdarza się przy okazji. Jak chowanie dziecka
przez długie jesienie i wiosny.

Miłość do końca i na zawsze
ma zapach podobny do jaśminu i fioletowych bzów,
ale pachnie dopiero wtedy, gdy zrzuca kwiaty
i odsłania owoc.
Ludzie mylą go ze zwykłym jaśminem,
kwiatem kołysanych zmysłów

              i łatwych obietnic

czwartek, 23 stycznia 2014

PRZYJACIEL


Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

    Odsłona IV, odcinek 11
Umęczyłam się też tego pierwszego dnia
w najniemądrzejszy z niemądrych sposobów.
Wypowiedziałam też tego pierwszego dnia
niezmordowaną wojnę wszelkiemu brakowi wyobraźni,
u siebie przede wszystkim; brakowi, który zawsze
sprowadza cierpienie.

Był upał tego pierwszego dnia
i, choć Przemienienie Pańskie trzeba było dokończyć
sianokosy. Po śniadaniu nowoprzyjęte postulantki
wysłano pospiesznie na łąkę. Nie było w pobliżu anioła,
który by przyhamował zewnętrzną zakonność
i tak, pierwszy raz w życiu, grabiłam siano
w czarnych pończochach, czarnej halce,
długim fartuchu z rękawami i w welonie.

Zakończyłam lament tego pierwszego dnia
o przyzwoitej jeszcze, niemniej, nocnej godzinie.
Wiedziałam, że musiał się odbyć, jak rytuał
konieczny do zamknięcia jednego etapu,
by mógł nastać nowy.

Nim usnęłam poprosiłam Przyjaciela,
by mi przywiązał ręce i szyję do pługa
Swojej Miłości. Bym się odwrócić nie mogła.

Chowałam zazdrośnie przez lata
dziewczęcy dramat tego pierwszego dnia,
by rozgadanyany nie doznał krzywdy
od błędnych interpretacji

              i domysłów.

środa, 22 stycznia 2014

PRZYJACIEL


     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

    Odsłona IV, odcinek 10
Nazaretanki
przyjęły mnie do swojego domu w Ostrzeszowie
szóstego sierpnia, 1968 roku o świcie.
Wieczorem,
który zdawał się nigdy nie nadejść,
uderzyłam w ryk.

Upewniłam się najpierw
czy drzwi od celi były zamknięte,
przewiesiłam przez poręcz krzesła nową suknię,
która sięgała do ziemi, uklękłam przy łóżku
przed Młodzieniaszkiem świętym z nieba,
Kostką Stanisławem
 i ryczałam.
Klęczałam i ryczałam.
Szloch wstrząsał moim zdrowym ciałem
jak burza wstrząsa ziemią na dobry urodzaj.
Nie. Nie chciałam wracać skąd przyszłam
ani  mnie nic nie napadło. Płakałam właśnie dlatego,
że wszystko było tak  jak miało być.
Na zawsze.

Umarłabym raczej, niż cofnęła obietnicę serca,
a jednak słowo na zawsze przedstawiało mi się
              przerażająco rozległe i przerażająco

              nieznane.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

PRZYJACIEL


     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

Odsłona III, odcinek 9
Skąd się tu wziąłeś?
Nie zdążyłam otworzyć pytania, bo wydało się ono
nagle zupełnie niepotrzebne, bo całą przestrzeń,
w której mogłoby się było uformować
wypełniła Jego spokojna, ale bardzo zdecydowana
inicjatywa. Jak odezwanie gongu to było,
ton to był raczej niż głos lub jakikolwiek inny dźwięk.

Ton złożył się w słowa, Jego słowa,
dobitne i wpadające nie do uszu, tylko do środka,
na wysokości serca, odrobinę głębiej niż serce:
Ty i tak będziesz zakonnicą!

Osiadło we mnie niespodziewane targnięcie
niewidzialnych strun i zarysowały się,
jak się rysują źle budowane domy,
wszystkie moje przyszłości.
Wrosłam w miejsce, gdzie stałam,
zamieniona w słup pytań.
Wołał mnie mój Przyjaciel tym targnięciem?
Przepowiadał, przyjmował,
utwierdzał pospieszny gest młodego serca?
Czemu powiedział ty i tak? Co znaczy i tak?

Przyjaciółka mamy wzięła mnie za rękę
 i poprowadziła jaśniejszym korytarzem do ogrodu.
Cebule zostawione na rozsiew przypominały
olbrzymie dmuchawce i sięgały mi do ramion.

Szumiało życiem.

Za murem była teraz moja szkoła.  

piątek, 17 stycznia 2014

PRZYJACIEL


             Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                                   dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                                     (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

Odsłona III, odcinek 8
Furta kaliskich nazaretanek zaszczebiotała
gościnnym szczebiotem drobnej osóbki z wielkim
kluczem. Znalazłam się u zbiegu dwóch korytarzy.
Jednym, jaśniejszym i dłuższym odpłynęła zwinna
klucznica, by powiadomić przyjaciółkę mamy
o moim przybyciu. Drugi, mroczniejszy, choć krótszy,
został sam na sam ze mną. Spojrzałam,
a on pobiegł odważnie moim spojrzeniem,
przeskakując blade okna od wirydarza.
Gdy zatrzymał się na przeciwległym krańcu
wydawało mi się, że mam widzenie albo, że śnię.

Ale nie śniłam.
Na ścianie, na wprost drzwi, przy których stałam,
był On. Mój Przyjaciel z franciszkańskich krużganków,
rozpięty na Drzewie. Wypełniał spowitą mrokiem
głąb korytarza i zamykał go. Tak samo wysoki,
tak samo nisko zawieszony.

Wystający gwóźdź trzymał złączone stopy,
tuż nad posadzką.


środa, 15 stycznia 2014

PRZYJACIEL



     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

Odsłona II, odcinek 7
Może zna dziewczynę, która nie ma co sobą zrobić…
Słowa, nie do mnie powiedziane,
bo mama przecież nie myślała o mnie,
przeszyły mnie i wpadły do samego środka
mnie najbardziej własnej.
Były osobiste i były powiedziane do mnie.
Zrozumiałam nagle, niczego nie rozumiejąc,
że chodzi o mojego Przyjaciela i Jego sprawy.

Zawstydziłam się jakimś kosmicznym wstydem
 za siebie i za cały świat. Mój Przyjaciel ożył wokół mnie
i we mnie i nie był już świętą Figurą z drewna,
które chłodziło rozpalony policzek,
ale Człowiekiem jak ja, z krwi i kości.
Był Żebrakiem wydanym na łaskę
i niełaskę dobrych uczennic z zadartym
nosem, takich jak ja, co to wiedziały
co ze sobą zrobić.

Mój Przyjaciel, Biedak mój,
szukał resztek, co nie wiedzą co ze sobą zrobić,
ciamajd bez wyjścia szukał
na ludzkim wysypisku.

Ja pójdę, usłyszałam swoje słowa,
głośno wypowiedziane.

Krótki śmiech niedowierzania mojej siostry.
Nagłe ścichnięcie mamy.
              To wszystko.


wtorek, 14 stycznia 2014

PRZYJACIEL


                     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                                         dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                                           (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

Odsłona II, odcinek 6
Po trzech latach dopiero wypadki zaczęły biec wartko,
dziwując się sobie nawzajem,
jak w dobrym scenariuszu.
A biegły tak!
Mama moja zupełnym przypadkiem poznała nazaretankę.
Nazaretanka zupełnym przypadkiem poznała mamę.
Poznały się obie przypadkiem i zaprzyjaźniły.
Mama opowiadała o nazaretance,
córki się śmiały, bo kto by się nie śmiał.

Kiedyś jednak mama przyniosła wiadomość,
z którą, widać to było, musiała się dobrze wpierw
naszamotać. Siostra mówiła,  powtarzała jak uczeń,
który nie umknie odpowiedzi, mówiła, że w Ostrzeszowie,
niedaleko Kalisza będą rekolekcje o powołaniu do zakonu,
dla dziewczyn tylko te rekolekcje i że… może znam
jakąś dziewczynę, która nie ma co ze sobą zrobić,
to mogę jej powiedzieć,
żeby pojechała.


poniedziałek, 13 stycznia 2014

PRZYJACIEL


     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

Odsłona II, odcinek 5
O pójściu za Najpiękniejszym z Synów Ludzkich nie myślałam,
gdy byłam dzieckiem, bo i pojęcia nie miałam, 
że takie pójście jest możliwe.

Do siedemnastego roku życia ani jedna z moich codziennych dróg
nie prowadziła nad galilejskie brzegi powoływanych. 
Z okna Jagiellonek, czyli z mojej szkoły, widziałam co prawda mur, 
a za murem ogród nazaretanek i pochylone w ogrodzie 
postacie szarych kobiet. Nie wspominam jednak, 
by oprócz szarości, coś uderzało w tym widoku. 

Przyjaciel z franciszkańskich krużganków 
także nie zdradzał żadnych powiązań ze szkolnym moim
krajobrazem.
Nasza historia była tylko nasza i nie była nawet historią,
bo nic poza moim wchodzeniem do krużganków
i wychodzeniem z krużganków się nie działo.

Chyba że tęsknotę nazwie się dzianiem.
Tęsknota działa się na pewno.    

niedziela, 12 stycznia 2014

PRZYJACIEL


                    Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                                        dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                                          (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

                   Odsłona I (odcinek 4)
  

Popychana lekko tą ciszą wstawałam z klęczek
i podchodziłam do Niego, najbliżej jak mogłam.
Przykładałam policzek do chłodnego Drewna,
zawsze w tym samym miejscu. Drewniana struga krwi
ginęła w moich włosach, a ja z tej perspektywy
mogłam zobaczyć Jego Twarz. Pochylała się
tuż nad moją twarzą i zajmowała
całą przestrzeń widzenia i nic innego już nie istniało.
Oczy moje szybko jednak pojmowały,
że to, co zdołały zobaczyć, było tylko częścią
innej jeszcze rzeczywistości, czegoś,
co się samo poczynało oglądać
głębokim zmysłem serca albo duszy,
albo i serca i duszy razem.
Oczy moje przymykały się same
bez wyraźnego nakazu woli
i zabierało je światło.

A światło to nie było ani od dnia, ani od księżyca.
              Pulsowało bezpiecznym rytmem i nienazwane
              miało przecież Imię.

sobota, 11 stycznia 2014

PRZYJACIEL



     Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

 Odsłona I (odcinek 3)
Nie pamiętam dokładnie kiedy przestałam się modlić,
a zaczęłam z Nim rozmawiać, zwyczajnie, bez niczego,
na pamięć. I dlaczego tak się stało też nie pamiętam.
Może sprawiła to cisza, bo w godzinie, w której przychodziłam,
w krużgankach kaliskich franciszkanów nie było nikogo
poza mną.
O bocznych krużgankach mówię, tych od Kolegialnej,
do których prowadziły wąskie drzwi.
Cisza. Ciszę pamiętam bardzo dobrze,
była tak wielka, że krużganki zdawały się wołać
              albo jeszcze inaczej, nie krużganki,
              tylko sama cisza zaczynała wołać.

piątek, 10 stycznia 2014

PRZYJACIEL



                      Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                                        dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                                          (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

 Odsłona I
 (odcinek 2)
Gdy byłam trochę większa niż ty,
niedużo większa, trochę, bo chodziłam już do liceum,
a więc miałam skończone czternaście lat, zaczęłam spotykać się
z moim Przyjacielem. Czekał na mnie o tej samej godzinie, po lekcjach
albo przed lekcjami. Był wtedy zupełnie sam.

Otwierałam cichutko drzwi, najpierw pierwsze, zewnętrzne, potem
drugie, wewnętrzne, bo prowadziły do Niego podwójne drzwi i zabierała mnie
cisza starodawnych korytarzy. Moje serce zaczynało bić w tej ciszy głośniej, głośniej, choć na początku spotkań tak głośno nie biło, dopiero kiedy wydeptałam swoje ścieżki i nauczyłam się w wszystkiego na pamięć, dopiero wtedy serce zrobiło się głośne. W miejscu gdzie czekał On, tuż przed Nim, stał długi klęcznik bez żadnej wyściółki pod kolana. Moje kolana miały czternaście lat i wcale od klęczenia nie bolały.

On, mój On, był tuż za klęcznikiem, zawieszony nisko, stopy kilka centymetrów
nad ziemią. Duży był, na całą ścianę i większy od największego człowieka.
Gdy stawałam blisko Niego, moja głowa sięgała do Jego boku, do tego miejsca,
z którego ciekła wyrzeźbiona krew. Bo On był rzeźbą, to znaczy On nie był rzeźbą, ale rzeźba była Jego Obrazem, Znakiem. A On był prawdziwy, tylko ukryty w obrazie.

czwartek, 9 stycznia 2014

PRZYJACIEL




  Historia prawdziwa 
w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach, 
 dedykowana OLI – mojej chrzestnej córce
(Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

Preludium
Między nami, Oleńko, zbiegane łąki lat. Brzegi dalekie.
Oczy nasze tylko tak samo stęsknione. Twoje, wprost na horyzont dokoła. 
Odważne. Moje, zmęczone horyzontem ziemi, też coraz odważniej,
pną ku temu, co Niewidzialne, a pewne jak jutrzejszy świt, pewniejsze niż
jutrzejszy świt, który dla wielu może nie nadejść.
Tamten, Rezurekcją pachnący, nadejdzie.
Tęsknota za życiem jednakowa w nas, Oleńko.
Spotkamy się w tej tęsknocie.         


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Zawinięte w kolędę



 

"Zawinięte w kolędę" z płyty "Światełko z Betlejem"
 Muzyka - Grzegorz Kopala (Facebook)
Słowa - s. Bożena Anna Flak, nazaretanka


Boże Dzieciątko
bezbronne i rzewne
zawinięte w kolędę
z ramion Ojca świetlanych
w mroki grzechu posłane
W Jego płaczu dziecięcym
płacz dorosły daleki
przejmujący nad miastem
i rozbitym człowiekiem

Ref.
Jak kokosz pisklęta
zgromadzić cię chciałem
jak Pasterz ochronić przed nieszczęść nawałą
aleś czasu mego przyjścia nie poznało

Boski Królewicz
bóstwo w Dziecku kryje
śpi  wtulony  w Maryję
z wolnej woli uniżon
by nas  wynieść najwyżej
W Jego płaczu dziecięcym
płacz sędziwych oliwek 
ściemniały nad duszami
które żyjąc nieżywe

Ref.  
Jak kokosz pisklęta
zgromadzić cię chciałem
jak Pasterz ochronić przed nieszczęść nawałą
aleś czasu mego przyjścia nie poznało


Mal. Edward Burne-Jones (1833-1898) - The Nativity (1887)