Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w
wielu odcinkach,
dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
(Powroty dobrych fal,
2011, str. 167-187)
Odsłona III, odcinek 8
Furta kaliskich nazaretanek
zaszczebiotała
gościnnym szczebiotem drobnej
osóbki z wielkim
kluczem. Znalazłam się u
zbiegu dwóch korytarzy.
Jednym, jaśniejszym i dłuższym
odpłynęła zwinna
klucznica, by powiadomić
przyjaciółkę mamy
o moim przybyciu. Drugi,
mroczniejszy, choć krótszy,
został sam na sam ze mną. Spojrzałam,
a on pobiegł odważnie moim
spojrzeniem,
przeskakując blade okna od
wirydarza.
Gdy zatrzymał się na
przeciwległym krańcu
wydawało mi się, że mam
widzenie albo, że śnię.
Ale nie śniłam.
Na ścianie, na wprost drzwi,
przy których stałam,
był On. Mój Przyjaciel z
franciszkańskich krużganków,
rozpięty na Drzewie. Wypełniał
spowitą mrokiem
głąb korytarza i zamykał go. Tak
samo wysoki,
tak samo nisko zawieszony.
Wystający gwóźdź trzymał
złączone stopy,
tuż nad posadzką.