niedziela, 12 stycznia 2014

PRZYJACIEL


                    Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                                        dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                                          (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)

                   Odsłona I (odcinek 4)
  

Popychana lekko tą ciszą wstawałam z klęczek
i podchodziłam do Niego, najbliżej jak mogłam.
Przykładałam policzek do chłodnego Drewna,
zawsze w tym samym miejscu. Drewniana struga krwi
ginęła w moich włosach, a ja z tej perspektywy
mogłam zobaczyć Jego Twarz. Pochylała się
tuż nad moją twarzą i zajmowała
całą przestrzeń widzenia i nic innego już nie istniało.
Oczy moje szybko jednak pojmowały,
że to, co zdołały zobaczyć, było tylko częścią
innej jeszcze rzeczywistości, czegoś,
co się samo poczynało oglądać
głębokim zmysłem serca albo duszy,
albo i serca i duszy razem.
Oczy moje przymykały się same
bez wyraźnego nakazu woli
i zabierało je światło.

A światło to nie było ani od dnia, ani od księżyca.
              Pulsowało bezpiecznym rytmem i nienazwane
              miało przecież Imię.