Historia
prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
(Powroty dobrych fal,
2011, str. 167-187)
Odsłona VI, odcinek 25
W San Giovanni Rotondo, w
lipcu 2001
roku byłam bankrutem iluzji,
który tracił wszystko,
co się wydawało, że w mozole
zdobył. Bankructwo takie
ostatecznie zyskiem, ale
spojrzenie w pustkę,
nagle ziejącą, dojada
strasznie.
Resztka widoków na to, że więź
z drugim człowiekiem
dojrzeje w próbach i będzie
stopniem, a nie uskokiem,
prysła jak złocona bombka.
Zaniosłam Ojcu Pio roztrzaskane
niebo,
aby je zlepił, jeśli Niebo tak
chce.
Msza święta przy grobie Miłośnika
Jezusowej Ofiary.
Komunia święta. Biały Opłatek
nad moją głową.
Chłodny Bandaż na ogień.Cichy
Bandaż na skowyt.
I oto w tej Cichości wyrazistość,
podobna na głos,
ale nie głos, tylko wyrazistość
głosu.
Ta sama co przy furcie
kaliskiej.
Nie ma większego szczęścia, mówiła
wyrazistość,
a mówiła nie w głowie, tylko w
okolicy serca,
głębiej niż serce.
Przyjaciel upomniał się
o Prawdę Swej Sakramentalnej
Obecności.
Gdzie Syn za nas wydany, tam
zawsze Ojciec
i Duch Obojga. Pełnia Relacji,
do której
odkupione dzieci Boga mają
pełny przystęp.
Dostąpić więcej niepodobna.