czwartek, 20 lutego 2014

PRZYJACIEL


Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)
      

Odsłona VI, odcinek 25


W San Giovanni Rotondo, w lipcu 2001
roku byłam bankrutem iluzji, który tracił wszystko,
co się wydawało, że w mozole zdobył. Bankructwo takie
ostatecznie zyskiem, ale spojrzenie w pustkę,
nagle ziejącą, dojada strasznie.

Resztka widoków na to, że więź z drugim człowiekiem
dojrzeje w próbach i będzie stopniem, a nie uskokiem,
prysła jak złocona bombka.
Zaniosłam Ojcu Pio roztrzaskane niebo,
aby je zlepił, jeśli Niebo tak chce.

Msza święta przy grobie Miłośnika Jezusowej Ofiary.
Komunia święta. Biały Opłatek nad moją głową.
Chłodny Bandaż na ogień.Cichy Bandaż na skowyt.
I oto w tej Cichości wyrazistość, podobna na głos,
ale nie głos, tylko wyrazistość głosu.
Ta sama co przy furcie kaliskiej.
Nie ma większego szczęścia, mówiła wyrazistość,
a mówiła nie w głowie, tylko w okolicy serca,
głębiej niż serce.

Przyjaciel upomniał się
o Prawdę Swej Sakramentalnej Obecności.
Gdzie Syn za nas wydany, tam zawsze Ojciec
i Duch Obojga. Pełnia Relacji, do której
odkupione dzieci Boga mają pełny przystęp.

Dostąpić więcej niepodobna.