czwartek, 13 lutego 2014

PRZYJACIEL

    






 Historia prawdziwa w siedmiu odsłonach, w wielu odcinkach,
                       dedykowana OLI – mojej chrzestnej cόrce
                         (Powroty dobrych fal, 2011, str. 167-187)
      
 Odsłona VI, odcinek 22
Gdy w krużgankach i przy furcie kaliskiej,
i na chórku można było całować stopy Przyjaciela,
bo schodził tak nisko, 
w Warszawie najlepsze do rozmów z Nim
były ostatnie rzędy kościelnych ławek.

Zawieszony wysoko Krucyfiks
potrzebował wysokiej perspektywy.
Przez długie lata na Czerniakowskiej
uczył mnie mój Przyjaciel tej właśnie perspektywy
i dystansu, by wydoskonaliła się bliskość.

Nazywałam tę naukę budowaniem mostu.

Most był wiszący i umacniał się za każdym
przebiegiem. A biegł od moich oczu do Jego Ramion.
Ramiona Jego, pewne, dawały gwarancję,
że most się utrzyma i nie porwą go wiry małostek,
najbardziej zdradliwe w mozole wzrostu
i dojrzewania.

Z czasem nasz most stawał się także sekretną skrytką.
Każdy potrzebuje  skrytki, gdy ma siebie dość albo za mało,
albo gdy inaczej nie można niż pozwolić chwastom
róść do żniwa.

Z mostu doskonale widziało się Serce Przyjaciela,
więcej, mostem można było dojść do Serca,
bo dzieliło Go od Rannej Bramy
tylko westchnienie.